***
05 lutego 2010, 17:39
21.10.2009r. godz: 20:30
Krew. Wszędzie krew. Pełno krwi. Zamknęła zeszyt, pamiętnik Laury. Pisała tam o tym, że już od dłuższego czasu ją zdradzała. Że nie mogła wytrzymać tego chorego związku, że chce żyć normalnie. I że to wszystko wina Sabiny, bo wciągnęła ją w takie życie, w narkotyki, w lesbijstwo, w jej towarzystwo, alkohol i te imprezy. Po odłożeniu zeszytu na półkę Sabina jest już pewna, że postąpiła właściwie. Założyła płaszcz, opatulając się nim szczelnie, żeby zakryć ślady zbrodni na swoim ubraniu. Wiedziała, że nie miała innego wyboru, nikt nie będzie jej oszukiwał. Kierując się do drzwi, jeszcze raz spojrzała w martwe oczy swojej kochanki.
21.10.2009r. godz: 17:45
Laura akurat zmywała naczynia, kiedy usłyszała dźwięk dzwonka. "Już idę!" - krzyknęła, wycierając ręcznikiem ręce. Pobiegła i otworzyła drzwi. "Co ty tu robisz?!" - spytała na widok wysokiej kobiety z długimi czarnymi włosami. - "Powiedziałam ci, że to już koniec i masz się tu więcej nie pokazywać!". "Uspokój się!" - odpowiedziała tamta z lekkim uśmieszkiem, przechodząc obok zdezorientowanej Laury do mieszkania.
- Wyjdź stąd natychmiast! - wysyczała Laura.
- Nie krzycz tak. Przyszłam, żeby się pogodzić - odparła czarna.
- Nie chcę twoich przeprosin, po prostu zostaw mnie w spokoju!
- Co, nagle boisz się, że ktoś nas razem zobaczy? Że ON nas zobaczy? - kobieta zaczęła się śmiać.
- Sabina, skończ już. Naprawdę nie mam ochoty dłużej tego ciągnąć. Czy nie dociera do ciebie to, że zaczynam na nowo układać sobie życie? BEZ CIEBIE! - krzyczała rozhisteryzowana Laura.
- Ty tego naprawdę nie chcesz. Oszukujesz sama siebie, wiesz o tym dobrze.. że chciałabyś być znów ze mną. Siedzenie w domu i bycie potulną żoną? Przecież to do ciebie nie pasuje.
- Co ty o mnie wiesz? Może..tak, masz rację, kiedyś to by do mnie nie pasowało. Ale się zmieniłam. Nie chcę już wracać do przeszłości i nie utrudniaj mi tego...
- Kto tu mówi o przeszłości? My też możemy zacząć od nowa...
Laura odwróciła się do okna. Sabina podeszła do niej od tyłu, lekko ją obejmując, na co tamta zaczęła szlochać i rzuciła jej się w ramiona. "Ty nie rozumiesz..." - chlipała. - "Ja jestem z nim w ciąży..."
21.10.2009r. godz: 19:00
Kobiety siedziały na wersalce, lekko się tuląc. Tylko blask świec rozświetlał mrok jesiennego wieczoru. Od tamtych słów żadna z nich się nie odezwała. Laura - bo zrozumiała, że Sabina może zostać jej przyjaciółką, Sabina - bo przyszła tu z jednym zamiarem i po ostatnich słowach swojej kochanki miała jeszcze większy motyw do popełnienia zamierzonego czynu. Przez całą wczorajszą noc biła się z myślami, czy aby na pewno zdoła to sama zrobić i czy wszystko zaplanowała idealnie.
Nie mogła teraz zrezygnować i nie miała najmniejszego zamiaru.
***
godz: 19:30 Laura
Wszystko zamazane. Gdzie jestem? Na jakimś koncercie... Paweł? Gdzie on jest? Koło mnie, czuję dotyk jego dłoni. Jest gorąco, wokół tyle ludzi. Nie.. jestem sama. Gdzie są inni? A zespół? To nie koncert. Wszystko zamazuje się jeszcze bardziej, powoli mimowolnie osuwam się na ziemie, mdlejąc. Ostatnie, co czuję, to ramiona Pawła, które mnie podtrzymują. Budzę się, otwieram oczy. Ciemność. Jakieś światło gdzieś daleko... To latarnia. Jestem na dworze. Zimno, noc. Tak strasznie zimno. Koło mnie wciąż ktoś stoi. Paweł? Nie potrzebuję się odwracać, wiem, że to on. Nie mogę podnieść się z ziemi. My leżymy. Nie, to ja leżę. Na zimnym, mokrym chodniku. Musiał lać deszcz. Paweł dalej nade mną stoi. "Pomóż mi!" Cisza. "Proszę, pomóż mi wstać...Wszystko mnie boli.." Już prawię nic nie widzę. Ale.. ta ciemna sylwetka... To nie mój mąż. To cały czas nie był on. Jak mogłam się tak pomylić?! Kto to jest? "Ratunku! Na pomoc!" Przebrzydły śmiech. Taki znajomy... Postać pochyla się nade mną, próbuję wyostrzyć wzrok i skupić się na jej twarzy, ale nie potrafię. Długie kruczoczarne włosy to ostatnia rzecz, którą zobaczyłam.
godz: 19:30 Sabina
"No żesz pij to szybciej!" - mówię sama do siebie w myślach, nerwowo zerkając na zegarek. Mam jeszcze dwie godziny zanim jej mąż wróci. Laura pije alkohol, do którego dosypałam jej śmiertelną dawkę narkotyków. Taka uległa, uśmiecha się do mnie. Myśli, że teraz już będzie lepiej... I ma rację. Po chwili odchyla głowę, kładąc ją na oparcie tapczanu i tak zostaje z rozmarzonym wyrazem twarzy. Czekam. Z głośników leci głośno jakiś rockowy zespół. Zaczynam sobie podśpiewywać. Po jakimś czasie Laura zaczyna się nerwowo rozglądać i pada bezwładnie na moje kolana. Złapałam ją z tyłu, ale za późno, zwaliła na podłogę kluczyki od samochodu. Nic nie widzę w tej ciemności, przysuwam świecę. W tym czasie Laura upada na podłogę z całą siłą uderzając głową w kant ławy i rozbijając szklany blat. Mój Boże, wszędzie krew i szkło. Pod jej głową kałuża krwi. Otwiera oczy i zaczyna coś majaczyć. "Pomóż mi!". Stoję nad nią. "Proszę, pomóż mi wstać...Wszystko mnie boli..". Patrzę jak odwraca głowę całą w odłamkach szkła. Usta całe we krwi, czerwone zęby, które widać przez rozcharatane usta. Odłamki sterczą jej z polików. "Ratunku! Na pomoc!" I jeden z oka, którym porusza coraz szybciej w zdenerwowaniu. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Wiem, jestem wariatką. A ty dostałaś to, na co zasłużyłaś. Koło jej ręki widzę błysk. Pochylam się nad nią, żeby ponieść moje klucze...
1.11.2009r.
Sabina wracała o pierwszej w nocy z halloweenowej imprezy, na której była u swojej koleżanki. Weszła do bloku i nacisnęła przycisk windy. Miała ochotę tylko położyć się na łóżko, nawet w ubraniu, i spać do południa. Stała tak jakiś czas, cisza aż brzęczała jej w uszach. Dopiero teraz zauważyła, że nigdzie nie pali się światło, więc zapewne w bloku nie ma prądu. Przeklinając pod nosem wyciągnęła z kieszeni komórkę i, oświetlając sobie drogę, poszła na schody. W takich chwilach nienawidziła tego, że mieszka aż na dziesiątym piętrze. Było tak cicho, że jak szła, słyszała nawet odgłos spódnicy ocierającej się o jej rajstopy. Wtem potknęła się o coś i odruchowo to kopnęła, łapiąc się barierki, żeby utrzymać równowagę. To była jakaś butelka, słyszała jak leci w dół po schodach, roztrzaskując się o ścianę. Narobiła takiego hałasu, że echo poniosło to na cały blok. Jeszcze przez chwilę w uszach dzwonił jej odgłos pękającego szkła. Trzask szkła..? Rozbijające się szkło..? Natychmiast przypomniała sobie o tamtym wieczorze. Znowu zapadła szumiąca cisza. Sabina nigdy nie wierzyła w duchy, ani żadne paranormalne zjawiska, ale teraz zaczęła się trochę bać, tym bardziej, że właśnie weszła na 6 piętro. Tu było mieszkanie Laury. Przyspieszyła kroku nie oglądając się za siebie. Dopiero za drzwiami swojego mieszkania poczuła ulgę.
2.11.2009r.
Sabina wracała z uczelni powoli, nie spiesząc się. Był piękny jesienny wieczór, wyjątkowo słoneczny jak na listopad. Po drodze spotkała swoją dawną znajomą, Angelikę. Usiadły razem na ławce w parku.
- Słyszałaś o tym, co przydarzyło się Laurze? Ta taka blondynka, chyba nawet gdzieś tam mieszka w twojej okolicy... - zaczęła Angelika.
- Wiem która. - odparła szybko Sabina tonem sugerującym koniec tematu.
- To straszne... Nie sądziłam nigdy, że ona może popełnić samobójstwo! Pamiętam ją zawsze taką wesołą i pełną życia... Miałaś z nią ostatnio kontakt? Może wiesz, co...
- Nie wiem, przykro mi. - Przerwała jej Sabina. - Muszę już lecieć.
Po czym wstała i szybkim krokiem skierowała się w stronę domu. Wsadziła klucz w dziurkę, ale nie mogła przekręcić. Stała przez dłuższy czas i kombinowała na wszystkie strony. "No jasna cholera!" - nie wytrzymała. Właśnie schodami szedł jej sąsiad. "Mógłby mi pan pomóc?" - spytała. - "Nie mogę otworzyć drzwi..". Mężczyzna podszedł i zaczął kręcić kluczem. W końcu coś przeskoczyło i drzwi się otworzyły. "Dziękuję bardzo!" - powiedziała Sabina. "Nie ma za co, radzę pani naprawić ten zamek, zanim całkiem się zepsuje" - odparł sąsiad znikając na schodach. Dziewczyna nacisnęła klamkę, otwierając drzwi i wyjęła klucz z zamka. Za kluczem z dziurki coś się posypało. Spojrzała na ziemię. Były to małe odłamki szkła...
10.11.2009r.
Od tego czasu nic podejrzanego się nie wydarzyło, ale Sabina cały czas chodziła jakaś roztargniona. Chyba pierwszy raz w swoim życiu czegoś naprawdę się bała. Dzisiaj znowu nie było prądu. Przechodząc przez 6 piętro usłyszała płacz dziecka. Za chwilę ucichł. Dopiero leżąc w łóżku przypomniała sobie o ciąży Laury. Wcześniej o tym w ogóle nie myślała. O tym, że zabiła dwie osoby. Zrobiło jej się nieprzyjemnie. Śniła o tym, że sama jest w ciąży. Nagle to dziecko rozrywa jej brzuch. Musiała je zabić, to był potwór. Obudziła się przestraszona w środku nocy. Obudził ją płacz niemowlęcia. Dziecko ryczało i ryczało, echo niosło po całym domu. Sabina nakryła się kołdrą i próbowała zasnąć, dopóki nie zdała sobie sprawy, że nikt z sąsiadów nie ma małego dziecka. Przeszła ją fala zimna. Nagle ktoś zaczął śpiewać. Jakiś kobiecy głos. Słyszała to wyraźnie, i płacz i głos dochodziły z drugiego pokoju... Przerażona sięgnęła do lampki i w momencie, w którym włączyła światło, wszystko ucichło. Nie zgasiła już go do rana.
14.11.2009r.
To był dzień jej urodzin. Wieczorem urządzała przyjęcie i nie miała zamiaru dzisiaj niczym się przejmować. Nie poszła nawet na uczelnię. O 16:00 przyszły do niej dwie koleżanki i razem miały przyrządzić coś do jedzenia na imprezę. O 18:00 zaczęli schodzić się goście. Z samego przyjęcia jak zwykle nic nie pamiętała, za bardzo się naćpała. Obudziła się jakoś po południu z bólem głowy. Wyszła do łazienki, zobaczyła jaki jest wszędzie brud i bałagan i wróciła do sypialni. Położyła się i zobaczyła obok siebie jakąś zwiniętą kartkę papieru. Rozwinęła ją i przeczytała wiadomość napisaną koślawym pismem: "wróć się". Serce zaczęło jej bić mocniej. Jak, gdzie ma się wrócić? Kto to napisał? Wstała z łózka i poszła do łazienki. Spojrzała na karteczkę jeszcze raz. Jedna literka się rozmazała. Było "odwróć się". Oglądnęła się wokół siebie, nadal nic. Wróciła do łóżka, położyła się. I odwróciła się do ściany. Zrozumiała, że to musiało chodzić o tą ścianę, ale tu nadal nic podejrzanego nie było. "Ktoś sobie to w nocy napisał i zostawił, a ja już nie wiadomo co sobie wyobrażam" - pomyślała i zasnęła. Obudził ją telefon. To jej przyjaciółka, dzwoniła, żeby Sabina sprawdziła, czy nie ma gdzieś tam jej apaszki. Dziewczyna powiedziała, że jak tylko znajdzie, to do niej zadzwoni i zaczęła sprzątać mieszkanie. Do wieczora posprzątała wszystko, a apaszki nie było. Zaczęła szukać za łóżkiem i zobaczyła, że szafę obok ktoś odsunął. Chciała ją z powrotem przysunąć do ściany, ale była za ciężka. Wtem zobaczyła, że zza szafy wystają płaty zdartej tapety. Zdenerwowała się na gości i zaczęła pchać tą szafę w drugą stronę, żeby ją odsunąć i zobaczyć ścianę. W końcu jej się udało. Ktoś wyrył w tapecie "DAJ NAM SPAĆ". Przypomniała sobie kartkę z napisem "odwróć się". A więc wiadomość była za szafą... Po tym wszystkim postanowiła jak najszybciej wynająć nowe mieszkanie, gdzieś w drugiej części miasta. To już przestało być śmieszne, tej nocy bała się zasnąć. Godzina trzecia w nocy - znowu płacz. Taki wyraźny... Nagle się urwał. Cisza. Sabina odwróciła się na drugi bok i usiłowała zasnąć, wmawiając sobie, że się przesłyszała. Wtedy z przedpokoju dobiegł tupot bosych nóżek małego dziecka... Przebiegło parę razy w tę i z powrotem i nagle zatrzymało się przy drzwiach do sypialni. Wstrzymała oddech. Nadal cisza. Popłakała się ze strachu i wtem usłyszała jak odgłos się oddala. Nie spała do rana, gdy zaczęło świtać, spakowała się i wyjechała na weekend do rodziny, chcąc odpocząć od tego wszystkiego. Pomyślała, że wariuje.
16.11.2009r.
Wróciła późnym wieczorem, postawiła walizki w przedpokoju i poszła do kuchni coś zjeść. Już prawie zapomniała o tamtej nocy, częściowo wmawiając sobie, że to po narkotykach z imprezy. Znowu obudziła się w środku nocy. I usłyszała to dokładnie. Tupot nóżek biegnącego dziecka. "Ja jestem chora" - pomyślała. Cisza. "No tak. Już mi się całkiem poprzewracało w głowie" - pomyślała, zasypiając. Ale coś jej nie dało całkowicie zasnąć. Kroki dziecka po dywanie, tak lekkie i ledwo słyszalne. Blisko niej, coraz bliżej. Krzyknęła, a potem odwróciła się od ściany i wydarła się na całe gardło. Obok łóżka stała mała naga dziewczynka, cała we krwi. "Nie krzycz!" - powiedziała głosem, który zupełnie do niej nie pasował. Sabina nie była zdolna wypowiedzieć ani słowa, ani nawet poruszyć jednym palcem, była sparaliżowana ze strachu. "Chcę tylko, żebyś się ze mną pobawiła" - dodała mała. - "Albo ja się pobawię z tobą, tak jak ty z moją mamusią". Sabina rozpłakała się ze strachu. "Pobaw się ze mną..." - nalegała dziewczynka. "Odejdź" - powiedziała Sabina, a raczej tylko poruszyła ustami. "Pobaw się ze mną, bo powiem mamie i będzie na ciebie bardzo zła." - ciągnęła zjawa. "Co chcesz ode mnie?" - spytała cicho Sabina. "Chodź za mną." - powiedziała dziewczynka i znikła w wejściowych drzwiach. Sabina powoli zeszła z łóżka, zbyt bardzo bała się to zignorować, ubrała szlafrok oraz buty i wyszła na klatkę schodową. Dziewczynki nie było widać ani śladu, tylko na schodach w dół było pełno szkła. Zrozumiała, że to wskazówka, żeby tamtędy iść. Doszła do pierwszego schodka, wtem poczuła zimny dotyk na swojej ręce. Odskoczyła jak oparzona. Zjawa odezwała się "Co ty robisz, nie tak! Zdejmij buty, wtedy będzie zabawa." Sabina odparła, że tego nie zrobi. Wtem poczuła straszliwy ból w prawej ręce, w ciemności ujrzała tylko, że całą dłoń ma we krwi. Obok stało dziecko trzymając jej wyrwanego palca i uroczo się uśmiechając. Bo tym Sabina bez słowa zdjęła buty i zaczęła iść w dół schodami, czując jak odłamki szkła wbijają jej się w stopy. Ślady prowadziły aż w głąb piwnicy. Sabina ledwo szła, utykając i zostawiając za sobą krwawą ścieżkę. "A teraz..." - usłyszała za sobą melodyjny dziecięcy głos. - "...pobawimy się w chowanego. Trzy razy. Za każdym razem, jeśli przegrasz, zabieram sobie coś twojego. Jeśli wygrasz, pozwolę ci odejść." - zachichotała i bez uprzedzenia zaczęła liczyć. Sabina w panice zaczęła myśleć, gdzie może się ukryć. "Przecież to jest duch, znajdzie mnie wszędzie... W tę zabawę nie da się wygrać..." - pomyślała ze smutkiem. Zrozumiała, że nie ma już powrotu i że jeśli nie ucieknie teraz, umrze tu. Rzuciła się szybko na schody, ale zanim dotknęła pierwszego stopnia poczuła chrupnięcia wszystkich palców prawej ręki i zawyła z bólu. Krew się z niej po prostu lała, nie miała już palców... "Nie oszukuj!" - usłyszała. To nie miało sensu. Usiadła na podłodze i się rozpłakała. Cała krwawiła, nie czuła już stóp ani ręki. "...dziewiętnaście...dwadzieścia... szukam!" - krzyknęła zjawa i już po chwili zobaczyła ją naprzeciwko siebie. Poczuła straszliwy ból w drugiej ręce, gdzie właśnie złapała ją dziewczynka i zaczęła wić się po podłodze. Omal nie zemdlała, od łokcia sterczał jej tylko kikut. "Zaczynamy jeszcze raz: raz...dwa...trzy..." - usłyszała nie wiadomo skąd. Nie miała nawet siły się podnieść. Tym razem dziecko skończyło na dziesięciu i już po chwili nie miała palców u obu nóg. Wyła z bólu, wtem przez łzy i krew zobaczyła jak ktoś wchodzi do piwnicy. Ucieszyła się, że ktoś jej pomoże. Poznała twarz tego mężczyzny... Zaczęła błagać o śmierć. Ostatnie co pamięta to drewniane drzwi, gdzieś w zakamarku piwnicy. To on je przed nią otworzył, bo ona już nie miała czym. W pomieszczeniu leżało gnijące ciało Laury. Twarzy już prawie nie dało się poznać, wyglądała jak potwór do tego przez to szkło na całej twarzy. Ktoś z całej siły ją tam wepchnął i zatrzasnął drzwi. Zobaczyła przedzierający się z piwnicy ogień. Dziewczynka je podpaliła. Sabina zrozumiała, że spłonie tu razem ze zwłokami swojej niegdyś ukochanej. Było ciepło, bardzo ciepło. Gorąco. Ból głowy, pełno duszącego dymu...
21.10.2009r. godz: 22:00
Paweł wrócił z pracy do domu. Nikt go nie przywitał, w całym mieszkaniu było ciemno. "Dziwne, o tej porze gdzieś wyszła?" - pomyślał. Ściągnął kurtkę i wszedł do pokoju. Poczuł zapach niedawno wypalonych świeczek. Chciał podejść do okna, żeby je otworzyć i potknął się o coś. Coś leżało na podłodze. Zapalił światło i zobaczył pokieraszowaną twarz swojej żony. Nie wiedział zupełnie co powiedzieć. "To ta żmija z góry" - usłyszał za sobą i aż podskoczył. W fotelu siedziała dziewczynka. Jej skóra była taka nienaturalnie blada. "Tato, mogę iść się z nią pobawić?" - spytała z zalotnym uśmiechem. Paweł stał z otwartymi ustami, myślał, że to sen.
***
Dziewczynka przychodziła do niego co parę dni i mówiła mu jak bawiła się z Sabiną. Pewnego dnia Paweł powiedział jej, że ma iść i z nią skończyć, bo jak nie, to on to zrobi.
16.11.2009r.
Przez pół nocy czekał w piwnicy, aż wreszcie usłyszał nierówne kroki. Za chwilę ujrzał kulejącą, płaczącą Sabinę idącą na spotkanie ze śmiercią. Na jego twarzy pojawił się grymas uśmiechu...
Dodaj komentarz